„Złoty środek” przychodził do mnie niespiesznie. Nanosiłam kolejne kształty i kolory, jakbym je na siebie nakładała i łączyła. Nie zmywałam niczego, nie ryłam, kiedy nie miałam pomysłu na następny element, po prostu odkładałam deskę i zajmowałam się innymi sprawami. Dobrze mi było z moim czuciem, tempem, myśleniem i ze sobą.
„Przypuszczamy, wokół kręgu tańcząc,
Lecz Sekret tkwi w centrum, wiedząc”
Robert Frost
złoty środek i karuzela zmysłów
Portret zaczęłam od środka. Niestety nie mam zdjęć z procesu i nie umiem sobie przypomnieć w jakiej kolejności malowałam „zmysły”. Jako pierwsze na pewno usta, potem zdaje się nos, oko i ucho. Następnie dzieliłam pole ikony na trójkąto-wiatraczki. Po namalowaniu portretu miałam z tego zabawę – zresztą zobaczcie na zdjęciach niżej.
A przy okazji dostałam wieniec laurowy (do samodzielnego uwicia) i lawendowe berło 😉
do poczytania a propos
Swastyka na Dalekim Wschodzie to klucz do raju.
Symbolika wąsów.
O złotym środku.