„Złote kule buddy” powstały na desce, na której wcześniej była „Maya” – obraz, którego nie skończyłam, a raczej skończyłam radykalnie, bo usunęłam go, zmyłam z deski (z temperami tak można, to farby wodne).
Czy było mi jej szkoda? Nie. Praca nad „Mayą” była jak tworzenie z piasku; spełnieniem był sam proces, nie zastanawiałam się co z niego wyniknie, nie wiedziałam, że tak się skończy.
Proces
Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć „Mayę” przed przemianą w „Buddę”.
A teraz mogłabym rozłożyć tę pracę na części, i pisać, pisać, pisać…, ale skrócę to wszystko do jednego zdania, które wypowiedział Rumi:
Jest w Twoim wnętrzu taki głos, który mówi, lecz nie używa żadnych słów – słuchaj!
Prace na papierze
„Złote kule buddy” rozpoczęły jakiś nowy etap i podyktowały nowy styl, a ponieważ do ich namalowania wykorzystałam ostatnią wolną deskę, więc maluję na papierze. Poniżej najnowsza praca – „Afrodyta”.
Dorotko – znakomite ! – uczta wyobrazni ! masz fantastyczny talent , swobodną interpretację , ciekawe nie domówienia pędzla lub też zaskakujące uzupełnienia,
paleta ostrych kolorów , nie bywała fantazja ! – Twoje malarstwo to nastrojowe
kolorowe sny ! – B R A W O !!!
Uśmiecham się od ucha do ucha czytając Twoje słowa. Dziękuję Ci, Basiu! Bardzo, bardzo! I bardzo mi miło, że zajrzałaś na moją stronę. Ściskam Cię ciepło i serdecznie pozdrawiam <3