Wszystko jest połączone tak, jak krew, która nas jednoczy. Nie utkaliśmy sieci życia, jesteśmy w niej ledwie nitką. Cokolwiek robimy tej sieci, robimy sobie.
Wódz Seattle
Każdą chwilę – jeśli na nią spojrzeć w kategoriach przyczyny i skutku – można potraktować jak początek. Przyjmijmy więc, umownie, że początkiem pod obraz „Serce” jest szkic siedzącej tyłem kobiety, który namalowałam na papierze we wrześniu…
Szkice powstały cztery. Każdy kolejny ewoluował z poprzedniego. Kiedy namalowałam czwarty – wykluwającego się pawia, wiedziałam, że to już ostatni i że właściwy obraz ma powstać na desce. Trochę się przestraszyłam, bo miałam namalować serce – na sporym formacie, moje.
A serce ustawiło figury i zagrało ze mną w szachy – to najprostsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy a propos procesu malowania tego obrazu.
W tej partii szachów nie ma wygranych ani przegranych, są kolory, które przeplatając się jak nici tworzą gobelin.
I to jest chyba najlepszy moment, żeby Wam podziękować. Podziękować za to, że jesteście.
Bez Waszych codziennych obecności, mój gobelin nie mógłby powstać.
Z całego serca - Dziękuję!